Kilka ostatnich tygodni okazało się dla mnie wyjątkowo zakręcone i przede wszystkim intensywne – ale zapewne o tym już wiesz, jeśli obserwujesz mój profil na Facebooku, ponieważ to tam już o tym wspominałam. Jeśli jeszcze tego nie robisz, a masz ochotę i chcesz być ze wszystkim na bieżąco, to Cię zapraszam 😉 – link do profilu.
A tak dla przypomnienia: pisałam tam, że dawno nie czułam takiego powera i chęci do działania, jak aktualnie. Kiedy z każdej minuty chcę wyciskać tyle czasu, ile tylko się da… szkolenie, praca, jazda na rowerze, wyjazdy, przyjmowanie gości, uczenie mojej córki nowych słów, szycie worko-plecaków dla moich klientek oraz ogarnianie wszystkich sprawy związanych z otwarciem sklepu internetowego! – link do sklepu.
Dlatego śmiało i z wysoko podniesioną głową mogę Ci powiedzieć, że spełniam swoje marzenia i realizuję to, co od pewnego czasu lata po mojej głowie – między innymi otwarcie sklepu internetowego z własnymi produktami.

I przy okazji – i Tobie życzę tego samego. Abyś zebrała w sobie wystarczająco odwagi i po prostu spełniała swoje marzenia!
I choć robię to z przyjemnością, bo w końcu robię to, na co mam ochotę, to jednak targają mną takie emocje, że nie mogę ich okiełznać. Od szczęścia po strach… Z jednej strony wierzę, że mi się uda, że znajdę klientki na swoje produkty, że będą z nich bardzo zadowolone, z drugiej jednak w mojej głowie ciągle lata słowo ALE, które ze wszystkich stron mi trąbi: a co będzie, jeśli się jednak nie uda, nie znajdę klientek na swoje produkty, poniosę klęskę… i potulnie z opuszczoną głową będę musiała jednak wrócić na osiem godzin za biurko – czego bardzo w tym okresie nie chcę!
Mój plan B
Niestety planu B nie mogło tutaj zabraknąć.
Arnold Schwarzenegger w jednym z wielu filmików, które możesz zobaczyć na YouTube, dzieli się swoimi życiowymi lekcjami. Jedna z nich głosi, aby człowiek zawsze zakładał sobie jeden plan. Nigdy nie myślał nad planem B, tylko realizował swój pierwszy określony cel. Bez żadnych awaryjnych, że w razie „na wypadek” coś się nie uda, mam plan B. I choć bardzo podoba mi się założenie Arnolda, to jednak ja jeszcze nie potrafię tak zaryzykować i postawić wszystkiego na jedną kartę. Pewnie, a nawet na pewno, trochę tchórzę…
Dlatego wymyśliłam – jak sądzę – genialny plan B. 😉 Jeśli moich produktów nie zechcecie, to wszystkie oddam na licytację na cele charytatywne – może ktoś zdecyduje się je zlicytować. 😉 A poza tym zdobędę sporo doświadczenia i wiedzy w prowadzeniu biznesu. Prawda? Niech te moje studia w końcu mi się przydadzą. Ale zacznijmy od początku… Skąd więc wziął się w mojej głowie pomysł na otwarcie sklepu internetowego?
Dlaczego sklep?
Okres ciąży i macierzyństwa nie był dla mnie łaskawy! Nawet napisałam tekst na temat moich „macierzyńskich” przemyśleń i emocji, ale – znowu to słowo! – zabrakło mi odwagi, aby opublikować ten wpis. Myślę, że dlatego, że nadal jest on dla mnie ważny i przede wszystkim osobisty… Zostawię go do poczytania dla Mai.
Jednak abyś dobrze mnie zrozumiała, muszę przedstawić Ci moje ciążowo – macierzyńskie perypetie w nieco ograniczonej wersji. Pomogą Ci one przede wszystkim zrozumieć moje aktualne działania, takie jak: otwarcie sklepu internetowego, powrót do pracy czy spełnianie swoich marzeń i pasji. I tego, dlaczego tak usilnie o siebie walczę.
O tym, że okres ciąży nie był dla mnie miłym doświadczeniem, już wiesz. Jednak to nie tak do końca, że wszystko w tej mojej ciąży było do kitu, ponieważ spotkały mnie w tym momencie również piękne chwile, takie jak słuchanie serduszka czy czucie kopniaczków! Ale niestety mam wrażenie, że więcej było tych stresujących chwil. Dlatego proszę, nie pytaj mnie o drugie dziecko, w dodatku podając przy tym kiepski argument, że „Maja zostanie gburem, samolubem czy jeszcze nie wiadomo kim”. Do rzeczy!

Główne powody otwarcia sklepu
Po pierwsze, po urodzeniu Mai mocno podupadła moja samoakceptacja i wskaźnik kompleksów urósł do wartości maksymalnych. Przez długi czas nie mogłam pogodzić się z tym, jak bardzo moje ciało się zmieniło. Zresztą nie tylko ciało, ale też dotychczasowe życie… Pomimo tego, że planowałam ciążę, wizualizowałam sobie pewne rzeczy i je układałam, to jednak nijak miały się one do rzeczywistości. Myślałam, a nawet byłam pewna przed zdecydowaniem się na dziecko, że jestem gotowa na macierzyństwo…
Po drugie, hormony szalały jak opętane, do takiego stopnia, że otarłam się o depresję poporodową. Nic mnie w tamtym momencie nie cieszyło… Ciągle coś mnie stresowało: a to moje samopoczucie, a to złe wyniki badań Mai, a to, że się nie przekręca, a już powinna, a to, że się napina… i wiele innych „mądrych” rzeczy, które powinna robić, a nie robi. Dodatkowo ciągłe kłótnie z Rafałem i pretensje nie wnosiły nic dobrego do mojego stanu, a wręcz przeciwnie…
I w tym momencie dotknęłam swojego dna – mulistego i jakże obrzydliwego! Czułam i wiedziałam, że muszę zrobić coś ze swoim życiem, bo inaczej je zmarnuję. W dodatku w łóżeczku leżała mała, bezbronna istotka, której planowałam przekazać to, aby spełniała i realizowała swoje marzenia. Chciałam nauczyć ją żyć i podbijać świat! Ale jak miałam to zrobić, kiedy sama w głowie miałam niezły bałagan i tysiące wątpliwości?!
Jeden cel. Podnieść się!
Na początku zastanawiałam się, co takiego mogłabym zrobić, aby czuć się lepiej i poprawić swoją sytuację. Dużo myślałam! Nawet bardzo dużo! I doszłam do wniosku, że przede wszystkim muszę budować swoją niezależność finansową! To ona miała mi pozwolić na bezpieczeństwo moje i Mai.
W związku z tym analizowałam wiele wariantów, które pozwolą mi na jej zdobycie: powrót do pracy na cały etat czy jednak pół etatu mi wystarczy. Nawet nie obyło się bez myśli o powrocie do domu rodzinnego – ale zdecydowanie były to dla mnie za łatwe i bardzo przygnębiające warianty. Dlatego myślałam dalej… i gdzieś tam marzyłam o swoim małym biznesie, który da mi tę niezależność i coś własnego.
Otwarcie sklepu internetowego z własnymi produktami to może być coś.
Zdecydowałam się, że powoli będę zakładać sklep. W takim tempie, abym miała czas przede wszystkim dla córki, dla siebie…
Dlatego myślałam o produktach, które mogłabym sprzedawać w moim sklepie. Pomogło mi w tym moje jedno założenie: mają one być związane przede wszystkim z moją pasją rowerową.

Jestem przekonana, a nawet pewna, że z moimi produktami trafiłam w dziesiątkę! Worko-plecaki, nerki czy kosmetyczki są idealne, aby zabrać je na przejażdżkę rowerową. Zresztą sama z doświadczenia wiem, jak ważne jest to, aby mieć możliwość schowania telefonu czy innych potrzebnych rzeczy w miejscu, z którego nam nie wypadną.
Z pewnością, nie znaczy to, że worki, nerki czy kosmetyczki są tylko na rower! Idealnie sprawdzą się również na rolkach, spacerach, spotkaniach z przyjaciółmi, wakacjach, wycieczkach, w drodze do szkoły, pracy…
Ponadto – uwaga, uwaga! Piszę to tutaj po raz pierwszy! – myślę o dołożeniu do swojej oferty „Pamiętnika podróżnika”. Takiego pamiętnika, w którym znajdziesz wszystko to, co dotyczy podróżowania, np. wszelkiego rodzaju przydatne listy, porady, a także miejsce na Twoje przemyślenia, notatki, zdjęcia. Co Ty na to?
Jeszcze jedno! Już na dniach będziesz mogła wziąć udział w konkursie, w którym do wygrania będą worko-plecaki oraz nerki! Myślę jeszcze nad kreatywnym zadaniem dla Ciebie. A może Ty masz jakiś pomysł? Chętnie go rozważę.
Przeczytaj także:
- Dlaczego warto jeździć do pracy rowerem? Mój eksperyment!
- Wyprawa rowerowa cz. 1 GREEN VELO
- Pokonywanie kolejnych kilometrów jest jak narkotyk – wywiad.
Zapraszam Cię również do obserwowania mnie na Facebooku oraz Instagramie.
Szyjesz piękne worko-plecaki 🙂 Powodzenia w biznesie 🙂
Wspaniale, kiedy układa się nam w głowie plan i podejmujemy się jego realizacji, oczekiwania i nadzieja nas uskrzydlają, przyjemny stan. 🙂
Fajnie, że masz takie pozytywne nastawienie do życia teraz. Gratuluję i trzymam kciuki za biznes.
Brawo! Przeczytałam jednym tchem 😊 To prawda, że za marzeniami stoi wielkie szczęście, ale i strach. Marzenia to jednak są cele do odhaczania! Powodzenia 😉
Trzymam mocno kciuki za Twój sklep! Produkty są przepiękne i jeszcze jeśli dobrze wyglądają i sprawdzają się na rowerze to strzał w dziesiątkę 🙂
Ale sztos!! 😀 A gdzie to produkujesz?
Jeśli będziesz szukała kogoś do promocji na zasadzie barteru- pisz śmiało! 😀
WOW! Fantastyczne! Jestem zachwycona:)
Dziękuję! 🙂
Wow, pięknie! Do odważnych ludzi z pasją świat należy, trzymam kciuki 🙂
Dziękuję ślicznie!
Też pracuje nad własnym małym biznesem i polecam każdemu podjąć taką próbę
Gratuluję! A nad czym pracujesz?